Czas na najbardziej ekscytujący miesiąc 2017 roku. Przynajmniej dla płockich kibiców, bowiem kwestia mistrzostwa Polski rozstrzygnęła się kilka dni po jego zakończeniu. Emocje płocczan tak naprawdę zakończyły się 16 maja w Gdyni.
Maj rozpoczęliśmy w najlepszy możliwy sposób. W drugiej kolejce fazy play-off udaliśmy się do Lublina na mecz z Górnikiem Łęczna. Na lubelskim stadionie gościliśmy niespełna miesiąc wcześniej i po dramatycznym meczu pokonaliśmy łęcznian 3:2, chociaż przegrywaliśmy 0:2, po zaledwie 25. minutach gry. I kolejne starcie z Górnikiem rozpoczęliśmy… tak samo jak wcześniejsze. Już pierwsza sensowna akcja gospodarzy dała im prowadzenie. Autorem gola był Piotr Grzelczak. Na szczęście za odrabianie strat Nafciarze wzięli się bardzo szybko. Na 1:1 z karnego trafił Piotr Wlazło już w 13. minucie, a cztery minuty później José Kanté dał nam prowadzenie. Efektowne trafienie Arka Recy w 53. minucie dało nam komfort gry w drugiej połowie, czego nie zepsuł nawet gol Vojo Ubiparipa. Ponownie wygraliśmy w Lublinie i ponownie 3:2.
Następnym majowym rywalem Wisełki była Cracovia. Pasy były cieniem ekipy z kampanii 2015/2016, którą zakończyły startem w europejskich pucharach. Tym razem musiały bić się o zachowanie miejsca w lidze, co szło raczej opornie. Ale z Płocka krakusi wrócili z jednym oczkiem, co z pewnością ich ucieszyło. Po przeciętnym, rozegranym 13 maja meczu, zremisowaliśmy 1:1. Prowadzenie dał Belo skutecznie strzelając z 11. metrów, wyrównał Sebastian Steblecki, po błędzie naszego bramkarza i obrońców.
Zaledwie trzy dni później Wisełkę czekał wyjazdowy pojedynek z Arką Gdynia. Niech żałuje ten, kto tego spotkania nie widział. Wprawdzie padł tylko jeden gol, autorstwa Recy, ale gra płocczan naprawdę mogła się podobać. Zagraliśmy bardzo ofensywnie, agresywnie i dominowaliśmy od pierwszej do ostatniej minuty gry, a sam Arek mógł zdobyć jeszcze co najmniej dwa gole. Jedyny zgrzyt w postawie Nafciarzy to skuteczność, mogliśmy bowiem swobodnie zaaplikować Arce piątaka. „Wiosennego piątaka”. Chwilę po meczu okazało się, że jedna bramka wystarczyła do zapewnienia sobie miejsca w ekstraklasie na następny sezon, Wisła była pierwszą ekipą z grupy spadkowej, która zagwarantowała sobie utrzymanie w gronie najlepszych. Gratulacje dla beniaminka.
W kontekście wyniku w Gdyni rezultaty pozostałych gier nie miały większego znaczenia. Piłkarze chcieli jednak zająć dziewiątą pozycję w końcowej tabeli LOTTO Ekstraklasy, o czym mógł bezpośrednio zdecydować pojedynek z Zagłębiem Lubin. Do tego starcia szliśmy łeb w łeb z Miedziowymi. Niestety, w ogromnym upale lepiej poradzili sobie przyjezdni, którzy wywieźli z Łukasiewicza zwycięstwo 2:1. Honorowe trafienie zaliczył Kamil Sylwestrzak. Małpa jeden z pomeczowych treningów okupił jednak poważną kontuzją, eliminującą go z gry na pół roku.
Jeszcze gorzej było 27 maja w Gliwicach, gdzie w przedostatniej serii spotkań ulegliśmy Piastowi 0:4. Wysoka porażka była w dużym stopniu pochodną absencji kontuzjowanych Sylwestrzaka, Dominika Furmana i kolejnych kontuzji już w trakcie gry Cezarego Stefańczyka oraz Maksymiliana Rogalskiego. Poza tym pamiętajmy, że najważniejsze ligowe sprawy mieliśmy dawno załatwione.
Maj łatwo podzielić na dwa okresy. Pierwsza część znakomita, druga słaba, łagodnie mówiąc. Ale ważna była tylko ta początkowa, więc ten miesiąc absolutnie należy wspominać ciepło. Nie tylko z powodu temperatury powietrza.